www.spotkania.fora.pl
zatrzymaj się na chwilę
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.spotkania.fora.pl Strona Główna
->
Polityka
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Ogólne
----------------
Informacje
Propozycje i pytania
Zagadki i konkursy "malarskie"
Rozmówki otwarte
Nasze: lektury, filmy, muzyka
Tematyczne
----------------
Temat dowolny
Polityka
Kultura
Poezja i proza
Pamiętajcie o ogrodach
Fauna domowa i inna
nasza "tfurczość"
"Szkło", "Bez ograniczeń" i tym podobne programy
Uśmiechnij się
Dodatki
----------------
Zabawy i figle
shoutbox
Czas
Imieniny
Galerie
Archiwalne
----------------
kosz
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Inny świat
Wysłany: Śro 18:05, 10 Mar 2010
Temat postu:
Z przeczytanych i wysłuchanym artykułów na temat książki wywnioskowałam jedno :"za wcześnie kwiatku, za wcześnie" opublikowałeś skrywane lub nie przeznaczone dla szerszej publiczności szczegóły z życia Człowieka. Nawet jeśli mają służyć prawdzie i tylko prawdzie Wiadomo od niedawna, że prawda leży tam, gdzie leży ale niechby poleżała jeszcze 50 lat. Tak postępują ludzie honoru, którzy w pewnym sensie wkradli się na wzór dziennikarza śledczego ( (Tomek z CBA też się tak kojarzy) do życzliwości i archiwum Wdowy a potem to opublikowali. Musiało zaboleć zainteresowanych i to mocno.
Można w towarzystwie powiedzieć: I nas był adin dżentielmien ale już nim nie jest.
Ale kto się przejmuje teraz honorem i dżentelmenerią. Kasiorka, kasiorka. Bez tej dyskusji może by tak dobrze nie szła sprzedaż książki. A to, to już i mnie boli.
hreczka
Wysłany: Śro 17:45, 10 Mar 2010
Temat postu:
.
"Pisanie publikacji ukazujących prywatne życie, czy domniemane romanse
Ryszarda Kapuścińskiego są działalnością na poziomie magla. (...) cierpią, gdy o ich bliskich zmarłych
pisze się rzeczy, których ci zmarli nie są już w stanie zakwestionować."
/Abp Życiński/
/
Źródło:
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,7609826,Abp_Zycinski__Biografia_Kapuscinskiego_to_poziom_magla.html
/
.
ans
Wysłany: Śro 2:39, 10 Mar 2010
Temat postu:
Przecież także nie mogę nic oceniać, ale wiele ciekawych rzeczy można się z tej książki dowiedzieć. Nie chodzi mi o plotki, ale o to co jest jakoś udokumentowane, a dotyczy wielu spraw mnie interesujących. Może dla osób z kręgów zbliżonych do Kapuścińskiego nie są żadne rewelacje dlatego tak skupiają się na tych kilku kontrowersyjnych informacjach.
Dzisiaj odwiedziła mnie koleżanka, która jest od dawna wielką fanką Kapuścińskiego. Oburzała się, że ta książka powstała i nagle zobaczyła ją u mnie na stoliku. O mało mnie nie pobiła. Zaczęła opowiadać co niby książka zawiera i to jej opowiadanie nie było zgodne z rzeczywistością (wysłuchała w jakiejś audycji, że tak jest i już). Zaczęłyśmy rozmawiać i bardzo zaciekawiona koleżanka przepytywała mnie na temat szczegółów biografii.
Zastanawiała się nawet czy nie pożyczyć książki. Jednak nie, bo "nie ma siły tak dużo czytać". Ja nikogo nie namawiam aby to czytał, ani nie twierdzę, że Domosławski na pewno w niczym się nie myli (szczególnie, że wbrew temu co się opowiada nie przedstawia swoich osądów).
Z drugiej strony jednak trochę mnie irytuje kiedy słyszę, że jest w jego książce zawarte coś czego ja tam nie znalazłam.
Nie uważam też abym się miała wstydzić tego, że biografię przeczytałam. Chwilami odnoszę wrażenie, że podlegam takiej presji
Przeczytałam te teksty do których linki dała Dak.
Mogę zrozumieć wzburzenie autorów, którzy znali Kapuścińskiego osobiście. Popowski przyznaje, że wiele ciekawych informacji można znaleźć w biografii. Dla mnie to jest jakaś wartość. Ja nie podchodzę emocjonalnie, oni tak. Gdybym przeczytała te recenzje zanim zaczęłam czytać biografię byłoby gorzej. Oni też moim zdaniem też trochę przesadzają, a w dodatku Popowski wspomina o "skrobance" jakiejś dziewczyny, a o tym na pewno w biografii nic nie było. Może i Domosławski "dla kasy" chciał wywołać szum wokół biografii, może napisał "kilka stron" bez których mogłoby się obyć. Nie jest jednak prawdą, że nie napisał "nic dobrego" o mistrzu. Podkreślał wręcz bezinteresowność Kapuścińskiego. Dawał wiele przykładów jego pomocy dla kolegów, znajomych. Pisał o zawsze solidarnym wobec kolegów i przyjaciół postępowaniu. No, nie ważne..
Pomyślałam sobie, że niepotrzebnie pisałam tutaj te moje uwagi o biografii Kapuścińskiego. Wystarczyłoby chyba napisać jedno zdanie :
Po przeczytaniu biografii czuję wielką sympatię dla Kapuścińskiego.
hajdi
Wysłany: Wto 23:21, 09 Mar 2010
Temat postu:
Mnie nie chodzi o ocenę poczynań Kapuścińskiego, bo też go nie znałam przecież, tylko o osobisty, subiektywny odbiór książki.
Ja nie lubię polegać na czyichś ocenach, lubię wyrobić sobie własne.
Tak więc każda z nas pozostanie przy swoim zdaniu, a zacietrzewiać się nie ma sensu. W końcu Kapuściński to ani mój brat, ani swat
DAK
Wysłany: Wto 22:02, 09 Mar 2010
Temat postu:
hajdi napisał:
A może jednak lepiej przekonać się samemu, czy tamci co się tak zarzekają mają rację
A jakim cudem miałabym po przeczytaniu o tym przesądzić?
Czy ja go znałam? Czy znam fakty z jego życia i twórczości by je konfrontować?
Na jakiej podstawie miałabym po przeczytaniu Domosławskiego oceniać "tamtych co tak się zarzekają", czy mają rację? Mogę im tylko ufać, bądź nie, bo ich też nie znam, a znali Kapuścińskiego o wiele dłużej niż "zaprzyjaźniony" autor.
Na jakiej podstawie mam wierzyć autorowi w jego interpretację o córce, o jego wyrzutach sumienia (jeśli nawet, to przecież przekazywanych w zaufaniu). Na tym punkcie może mam bzika, ale wstrętem napawa mnie taka postawa przyjaciela, który wysłuchuje najskrytszych wynurzeń, by je potem światu obwieścić, szczególnie, że córka żyje i bardzo chroni swojej prywatności.
Taki jak ja czytelnik może tylko jedno - uwierzyć autorowi lub nie - do weryfikowania to trzeba mieć wiedzę. A tę ma niewielu. I co charakterystyczne, wielu wyśmiewających się z przyjaciół Kapuścińskiego tej właśnie wiedzy nie miało. A ci co mieli ją, podzielili się po przeczytaniu całości - jedni poczuli się oszukiwani przez Kapuścińskiego, a drudzy poczuli się oszukani przez Domosławskiego.
hajdi
Wysłany: Wto 21:38, 09 Mar 2010
Temat postu:
A może jednak lepiej przekonać się samemu, czy tamci co się tak zarzekają mają rację
A może uprzedzili się z góry
Ja wole wyrobić sobie swoje własne zdanie, a nie polegać na innych, choćby nie wiem kim byli
DAK
Wysłany: Wto 20:56, 09 Mar 2010
Temat postu:
Pozostanę przy swoim zdaniu dlaczego nie przeczytam.
Zdanie tych co czytali całość i to z dużym znawstwem pisarstwa i życia Kapuścińskiego jest dla mnie bardzo przekonujące:
Popowski, który go znał lepiej i dłużej niż Domosławski -
Sławomir Popowski: Domosławski. Non fiction
i tłumacz Pollack
Pollack: Nie przetłumaczę Domosławskiego
ans
Wysłany: Wto 11:53, 09 Mar 2010
Temat postu:
"Melduję", że przeczytałam już całą biografię.
Nie żałuję, a wręcz przeciwnie poruszyła mnie ta opowieść o życiu i twórczości Kapuścińskiego. Ostatnie rozdziały: o nienapisanych książkach, zamieszczone strzępy notatek, opis ostatniej choroby wręcz mnie wzruszyły.
Według mojego odczucia Domosławski ciepło i jednak życzliwie przedstawił postać Kapuścińskiego. Właściwie nie wyrażał nigdzie swoich własnych opinii ani też nie przedstawiał własnych relacji z mistrzem. Zanotował uwagi innych osób, które znały Kapuścińskiego, przytaczał fragmenty dokumentów, prasy.
W tych relacjach Kapuściński jawi się jako bardzo dobry przyjaciel(zawsze gotowy pomóc), żarliwy pasjonat, człowiek bezinteresowny, zawsze solidarny wobec kolegów. Był przy tym wszystkim człowiekiem, który źle znosił krytykę (a kto ją dobrze znosi ?).
Te fragmenty książki , które tak bardzo wzburzyły krytyków biografii to mikro-ułamek całej pracy. Opowieści o tych fragmentach też są nieco przekręcone w relacjach oburzonych.
O pani Alicji Kapuścińskiej Domosławski nie napisał ani jednego nieżyczliwego dla niej zdania. Dziękował jej w "ostatnim słowie".
Nigdzie nie napisał (co gdzieś w mediach słyszałam), że miała ona z mężem jakiś układ i godziła się na jego romanse. To było tylko przypuszczenie jakiejś pani, która przez wiele lat kochała Kapuścińskiego i twierdzi, że nadal nie może się otrząsnąć po jego śmierci. Rozmowa z tą panią zajęła autorowi jedną stronę biografii.
Może powinien był Domosławski zrezygnować z tego fragmentu biografii ?
Nie mógł (moim zdaniem) pominąć opisu relacji z córką, bo to było istotne, bolało Kapuścińskiego, że być może zaniedbał wychowanie córki oddając się pasji reportera. Podanie nowego nazwiska córki nie było do niczego potrzebne (a może ona ma teraz jeszcze inne nazwisko i to nie było istotne ?)
Po przeczytaniu tej biografii mam bardzo wiele przemyśleń, poruszyła mnie (tak jak już wspominałam). Nie będę o tym wszystkim pisać, bo musiałbym w tym celu streszczać biografię i pisać kolejną książkę z moimi osobistymi refleksjami.
BB
Wysłany: Pon 10:51, 08 Mar 2010
Temat postu:
Bardzo słuszne jest powiedzenie, że z wrogami jakoś można sobie poradzić, ale od przyjaciół broń nas Boże - zwłaszcza od t a k i c h pseudoprzyjaciół !
DAK
Wysłany: Pon 1:07, 08 Mar 2010
Temat postu:
Biografia, a tym bardziej tak świeża nie musi nurzać się w najskrytszej prywatności, a to co piszesz o córce to już jest skandal, hiena i w takim razie wcale nie dziwię się, że najbliżsi tak alergicznie na to zareagowali. Należy mu się za to proces - na miejscu córki i żony na pewno dałabym mu po mordzie i przeczołgałabym go przez sale rozpraw.
O "przyjaźni" z nim mówił w jednym z wywiadów, chyba od 89 roku.
ans
Wysłany: Pon 0:00, 08 Mar 2010
Temat postu:
Biografia jest na prawdę ciekawa. Jestem już na 440 stronie i nie odbieram tak tego co czytam jak wszyscy oburzeni a priori.
Są fragmenty dzieł Kapuścińskiego, dużo relacji o nim wielu osób, wszystkie życzliwe. Domosławski wspomina o pewnych nieścisłościach w reportażach Kapuścińskiego. Te nieścisłości wytykali cudzoziemcy drobiazgowo badający realia, ale..wszyscy ci krytycy zgodnie przyznawali, że doskonale została oddana atmosfera wydarzeń, które były opisywane.
Domosławski wręcz twierdzi, że reportaże Kapuścińskiego to były dzieła literackie i musiały rządzić się innymi prawami niż zwykłe reportaże.
Na razie nic nie było o tym kiedy i jak autor biografii poznał Kapuścińskiego, a nazywa go swoim przyjacielem i mistrzem. Może wyjaśni to na dalszych stronach ?
Moim zdaniem warto przeczytać tę biografię.
Daga
Wysłany: Nie 23:37, 07 Mar 2010
Temat postu:
Ja zostawiam Go w swej pamięci jakiego znałam i koniec!
Inny świat
Wysłany: Nie 16:16, 07 Mar 2010
Temat postu:
Czytać - nie czytać
Być albo nie być
Pisać - nie pisać.
Już Lenin napisał: Co robić?
I tak od wieków stoimy (jak powiedziała Nelly R) - w rozkroku.
Może to i prawda?
hajdi
Wysłany: Sob 18:31, 06 Mar 2010
Temat postu:
Oczywiście masz rację. Polityka to było nudziarstwo i teraz też jest
dla większości ludzi.
Masz też oczywiście rację, że podawanie nazwiska córki to było świństwo, ale ludzie lubią takie smaczki, a co do reszty to przypominam, że Boy też odbrązowiał pomniki i o mało go nie zagryziono.
ans
Wysłany: Sob 1:01, 06 Mar 2010
Temat postu:
Pewnie ma jakieś swoje racje. Jest w książce krótki rozdział poświęcony córce Kapuścińskich. Ta ich córka zmieniła nazwisko, nie chciała aby ją kojarzono ze sławnym ojcem. Wcześniej korzystała z pomocy finansowej rodziców jednocześnie się buntując i uciekając. Nie podejmowała żadnej pracy zarobkowej o co ojciec miał do niej pretensje.
W swojej książce Domosławski podaje to jej nowe nazwisko. Po co ?
To jest jakiś zgrzyt. To jest córka Kapuścińskiej, ona ją kocha i na pewno ten fragment biografii nie może budzić jej zachwytu.
Ta córka udzielała wywiadu dla GW (już po śmierci Kapuścińskiego). Wywiad nigdy się nie ukazał, bo właśnie nie chciała aby kojarzono ją z ojcem i nie zaakceptowała wywiadu. Miała wystawę swoich prac graficznych i tylko o tym chciała rozmawiać. W tej sytuacji podawanie jej nazwiska nie jest w porządku .
Domosławski opisał swoją rozmowę z długoletnią przyjaciółką Kapuścińskiego. Jej nazwisko nie jest wymienione (nie życzyła sobie).
Zbyt wiele miejsca nie zajmują w biografii te prywatne szczegóły. Przeczytałam już 370 stron( w tym są 3 strony o córce i dwie strony o paniach jego życia).
Inne aspekty barwnego życia Kapuścińskiego są o wiele ciekawsze w tej biografii. Czytając uświadamiam sobie, że dla mnie przez wszystkie lata PRL-u nie istniała polityka. Partyjna nowomowa odstręczała skutecznie od wysłuchiwania "dzienników", czytania "politycznych" tekstów.
Kapuściński żył polityką cały czas i opis tego jest dla mnie bardzo ciekawy. On był kiedyś bardzo aktywnym członkiem ZMP, ideowcem.
W czasie wstrząsów w naszym kraju najczęściej przebywał zagranicą kibicują tamtejszym rewolucjonistom. Za czasów Gierka był dłużej w Polsce i powoli rozczarowywał się do systemu, chociaż nadal miał wielu znajomych i przyjaciół w kręgach ówczesnej władzy.
Pojechał jako reporter na wybrzeże w czasie strajków sierpniowych. Bardzo ciekawy jest opis jego przemiany po tym doświadczeniu.
Mnie to co czytam w tej biografii wydaje się bardziej prawdziwe niż inne opowieści na temat PRL.
Czasem jak ogląda się jakiś film z tych czasów można sądzić, że w Polsce oprócz garstki partyjnych funkcjonariuszy dyspozycyjnych wobec Moskwy mieszkali sami opozycjoniści, którzy walczyli z systemem.
Dla mnie ten obraz jest z gruntu fałszywy.
Wedle mojej pamięci większość ludzi podobnie jak ja wcale w tych czasach nie interesowała się polityką, a po prostu żyła w realiach jakie nas otaczały. Polityka to dla mnie było nudziarstwo.
hajdi
Wysłany: Pią 23:21, 05 Mar 2010
Temat postu:
Toteż jestem zwolenniczką zapoznania się najpierw z treścią, a ferowanie wyroków zostawić na potem. Bardzo chcę też ją przeczytać, aby wyrobić sobie własny osąd, bo czytałam że autor odnosi się w niej życzliwie do swojego bohatera.
Uważam,m że wdowa po Kapuścińskim źle zrobiła wywołując aferę skoro wcześniej się zgodziła. Od razu rodzi się podejrzenie, że coś musi być na rzeczy się skoro tłumaczy
ans
Wysłany: Pią 22:02, 05 Mar 2010
Temat postu:
A ja właśnie czytam tą osławioną książkę
Dostałam w prezencie, to jak mogłabym nie przeczytać ?
Przeczytałam już więcej niż połowę. Dobrze się czyta, dużo ciekawych informacji .
Zbyt wiele tego abym w kilku słowach mogła wyrazić moje odczucia.
Może jak przeczytam w całości te ponad 700 stron to jeszcze coś napiszę.
Na razie pierwsze wrażenie, nie odbieram tego opisu jako tekstu nieżyczliwego dla bohatera biografii.
Inny świat
Wysłany: Pon 15:13, 01 Mar 2010
Temat postu:
Czy autorzy typu Cenckiewicza, Domosławskiego ( i tego dupka od autobiografii L.Wałęsy, którego nazwiska nie uważałam za stosowne zapamiętać) nie zdają sobie sprawy, że czytelników Kapuścińskiego czy wielbicieli Wałęsy nie interesuje czy - za przeproszeniem - szczali do chrzcielnicy albo nie mogli porozumieć się z najbliższa rodziną. Istotą ich życia była ta a nie inna działalność publicystyczna, dziennikarska, polityczna, społeczna i jej efekty są miarą naszego uwielbienia, podziwu i szacunku. Opisywanie czczych ekscesów (jeśli one naprawdę miały miejsce) i ich publikacja za życia bohatera, pozwala tym ostatnim zaprzeczyć faktom, zaprotestować przeciw ich opisywaniu, pozwać do sądu, jeśli mniemają, że granica przyzwoitości, oszczerstwa i konfabulacji została przez autora przekroczona.
Co ma zrobić zmarły ledwo co bohater??? I po co szarpać nerwy rodzinie, której i tak opisywane wydarzenia tych nerwów zszarpały niemało w swoim czasie.
Dla lubiących sensacje i skandale niech wystarczy goła pupa Joanny Szczepkowskiej na deskach teatru.
Starożytni stosowali zasadę, że o zmarłych należy mówić albo dobrze albo wcale. Gdybyśmy tak trzymali się Dziesięciorga przykazań i takich przesłań znanych od wieków - nie potrzebna byłaby CBA, Zb. Ziobro i parę innych niesławnych instytucji do walki ze słabościami ludzkimi i złem wszelakim.
Książki nie przeczytam, bo po co? Że troszkę Kapuściński konfabulował np. w Wędrówkach z Herodotem (koncert Armstronga w Egipcie. W opisywanym czasie Armstrong wprawdzie tam był z koncertem ale nie mógł spiewać piosenki, którą zaczął śpiewać parę lat później). Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że Kapuściński wielkim dziennikarzem, reportażystą i pisarzem był. A pan Domosławski zepsuł swoje dobre imię w imię nie wiadomo czego. Tania sensacja tego nie usprawiedliwia.
DAK
Wysłany: Pon 10:21, 01 Mar 2010
Temat postu:
Ja dziś usłyszałam końcówkę rozmowy w TOKfm młodszego pokolenia kolegów dziennikarzy, którzy wspierają Domosławskiego. I to właśnie podsumowało mi ostatnie przemyślenia na tym tle. Bo widać dwa obozy przeciwstawnie oceniających to "dzieło" i autora - diametralnie różna postawa pokoleń. I zastanawiałam się, czy to może my-staruchy tego świata nie rozumiemy?
Myślę jednak, że to młode pokolenie wykazuje moralność Kalego (Lis sam poświęcił jeden z programów obronie do prawa do prywatności (wystąpili aktorzy) - Lis i Durczok oburzali się, gdy ktoś upublicznił ich wulgarny język, a przecież ten warsztat miał choć trochę wspólnego z tym co wykonują zawodowo, nie dotyczył ich kochanek i dzieci, ani też nikt nie wywleka kulis ich kariery medialnej - na pewno polecieliby do sądu gdyby ktoś taką rzecz opublikował. Czują się pewnie lepiej, gdy ktoś ujawnił, że nie tylko oni mają "przylepiony uśmiech" - mistrz też miał tylko maskę, więc ich zdemaskowana maska przestaje im w środku uwierać.
A może to zwykłe kolesiostwo - biją naszego.
Oświadczenie Artura Pollaka tłumacza wielu książek Kapuścińskiego, że on tej książki Domosławskiego nie przetłumaczy, prowadząca redaktorka Kolenda-Zaleska w TOKfm skwitowała - nie ma sprawy inni przetłumaczą.
I jeszcze jedno - ci ludzie choć młodzi mówią, że wychowali się na książkach Kapuścińskiego. Chyba czytali jednak literki a nie zawarty w nich sens, bo ja widzę, że się nie wychowali.
multilatek napisał:
Zastanawia mnie ta, podkreślana tu i ówdzie "życzliwość", z jaką Domosławski traktuje Kapuścińskiego. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odgrywa ona tę samą rolę co znieczulenie stosowane przez komara aby niepostrzeżenie dobrać się do krwi.
Zaiste, zastanawiające jest, że Austriak Artur Pollak miał podobne do twego wrażenie,
Pollack:
Nie przetłumaczę Domosławskiego
, że książka podszyta jest tezą. I tak jak Artura Pollaka tak samo mnie zadziwiają wyciągane wnioski i stawiane tezy na podstawie domysłów autora, a uzasadnienia "ciemnych stron" Mistrza mogą być pewnie ujawnieniem "ciemnych stron" autora biografii, bo by doszukiwać się tak niegodziwych uzasadnień, trzeba się wczuwać w opisywaną osobę, a więc pewnie takim być.
To tylko przypuszczenie, ale Domosławski sam tę ciemną stronę swojej osobowości sam odkrywa
Domosławski: Jak spiskowałem z Jerzym Illgiem
- to w tych wypowiedziach kryje się on właśnie - jedyny sprawiedliwy, jedyny znający wszystko i pewnie w domyśle - jedyny uczciwy, a może i z lepszym warsztatem dziennikarskim niż jak sam przedstawił wątpliwej jakości Mistrz.
A wyszła opowieść o samym Domosławskim - Jak konfabulowałem przyjaźń z mistrzem i jak go bardzo cenię.
Nie mogę odmówić sobie jeszcze jednego zdania o opinii w tej sprawie:
Beylin: Sprawa Ryszarda K.
, w której kolega redakcyjny, który szuka słów by nie urazić redakcyjnego kolegi, ale jednocześnie by wyrazić swoje oburzenie, gdyż jego zdaniem autor miota się między rolą biografa i myśliwego, który już nie opisuje biografii Ryszarda Kapuścińskiego, ale ściga podejrzanego Ryszarda K., a wątpliwości rozstrzyga na niekorzyść "oskarżonego".
Pięknie podsumował to Beylin na końcu:
"W jaskrawym snopie światła nie widać plastycznego świata, są czarno-białe kontrasty i wypłaszczone postacie. Takie światło kojarzy się raczej z
przesłuchaniem niż z wysłuchaniem
. Autora uwiodła najwyraźniej myśl, że oświetli swego bohatera najostrzej. A ja zobaczyłem jakąś postać i wciąż pytam: czy aby jest realna?"
Trzeba mieć wrażliwość zbliżoną do Beylina, by zrozumieć sens książek Kapuścińskiego, tej wrażliwości Domosławski jednak nie posiada.
W ludziach wrażliwych więcej prawdy znajdą równie mu wrażliwi, tak jak wrażliwiec nie będzie podejrzewał niecnych zamiarów u cynika.
BB
Wysłany: Nie 16:21, 28 Lut 2010
Temat postu:
Dręczy mnie pytanie - czy PRAWDA NAPRAWDĘ WYZWALA ?
I inne pytanie - KTO MA PRAWO WYJAWIAĆ P R A W D Ę O INNYM
CZŁOWIEKU NIE WYJAWIAJĄC P R A W D Y O S O B I E ?
A może by tak W S Z Y S C Y zrobili spowiedź powszechną z rachunkiem sumienia oczywiście - przed kamerami tej telewizji co to CAŁĄ PRAWDĘ
CAŁĄ DOBĘ tak namiętnie pokazuje.
multilatek
Wysłany: Nie 10:29, 28 Lut 2010
Temat postu:
Zastanawia mnie ta, podkreślana tu i ówdzie "życzliwość", z jaką Domosławski traktuje Kapuścińskiego. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odgrywa ona tę samą rolę co znieczulenie stosowane przez komara aby niepostrzeżenie dobrać się do krwi. Wszyscy, którzy już trochę na tym świecie żyją, czytywali opowieści podróżnicze. Kto nie czytał Fiedlera czy Budrewicza? Opowieści o Kanadzie, Afryce, nocnych polowaniach na krokodyle Hempla itp. Do czasu, kiedy Tony Halik, a później inni wzięli kamerę i poszli w dżunglę, to co wiedzieliśmy to wiedzieliśmy z opisów świadków naocznych. Kapuściński opowiadał to, co nie pozwalało się sfilmować. Bezpieczniej było podejść z kamerą do lwa niż z paszportem PRL porozmawiać z afrykańskim dyktatorem. Nie nagrywał rozmów, nie zamieszczał stenogramów z rozmów, mógł dodać coś od siebie co lepiej oddawało atmosferę niż dokładny cytat. Nigdy nie miałbym Mu tego za złe. To aptekarskie oddzielanie szczegółów gwarantowanych od domniemanych to, przy całym uznaniu dla mrówczej pracy autora biografii, uważam za zbędny trud i nie wierzę w jego dobre intencje.
DAK
Wysłany: Sob 23:21, 27 Lut 2010
Temat postu:
ans napisał:
.......... dlaczego oni uznają za pewnik, że Kapuściński konfabulował (traktują to z pobłażaniem), a przez myśl im nie przyjdzie, że uczeń Kapuścińskiego , czyli Domosławski także może konfabulować w celu zdobycia sławy ?
Dokładnie to samo pomyślałam. Ci co czytają, by dowiedzieć się jaka była prawda, na pewno będą wiedzieć gdzie ta prawda była????
Śmiać mi się chce z fragmentu odkrywania, że Kapuściński nie mógł znać Che, skoro sam autor przyznaje, że on sam nigdy tego nie utrzymywał. A domyślanie się powodów i intencji takich czy innych działań, może być prawdą, a może być kulą w płot i nie do zweryfikowania, bo zmarły już nie powie co myślał i czym się kierował. Lis uznał książkę za arcydzieło. A mnie wystarczy opinia najbliższych. Przeciwko Domosławskiemu występuje także wydawca ZNAKu, który wycofał się z przyczyn jak podaje wprowadzenia redakcji w błąd uzyskania od rodziny zgody na publikację nie tylko prywatnych informacji, ale też niepublikowanych fragmentów autorstwa Kapuścińskiego.
Nie podchodziłam do książek Kapuścińskiego jak tylko i wyłącznie do wiernych przekazów reporterskich, ale to były dla mnie dzieła niosące coś znacznie więcej, coś ważniejszego o świecie i o nas także.
Cóż mi da roztrząsanie, że jakiś tam fragment był ubarwiony. Może tak, a może nie - skąd ja mam to wiedzieć, skoro jak pisze Katarzyna Janowska
U Domosławskiego trawa też miewa po dwa metry
- identyfikuję się z jej zdaniem w całości.
ans
Wysłany: Sob 19:30, 27 Lut 2010
Temat postu:
[quote="DAK"]
ans napisał:
........
Czytając to co mówi sam Domosławski o Kapuścińskim w wywiadzie napawa mnie zdumieniem - pisze, że Kapuściński był niezwykle wrażliwy i ciężko znosił krytykę, a także bał się tej IV erpe, która zaciskała krąg wokół niego (w takiej sytuacji choroba mogła znacznie przyspieszyć). Jeśli więc ktoś mieni się przyjacielem, to czy za życia, czy też po śmierci zrobiłby coś czego przyjaciel by sobie nie życzył?
To fakt, że nie ma ludzi ze spiżu, tylko z krwi i kości. Ale krew krąży w żyłach, a kości obleczone są mięskiem i wyciąganie ich bez zgody zainteresowanego i jego najbliższych (a nawet pomimo sprzeciwu) nijak nie pasują mi do obrazu dobrych intencji autora.
Jeśli za życia Kapuściński chronił swoje prywatne życie, to i po śmierci przyjaciele są mu winni taką właśnie postawę.
Też tak uważam, dlatego nie chciałabym mieć tak "życzliwego" przyjaciela jakim okazał się być Domosławski (chociaż na moich "konfabulacjach" żaden "przyjaciel" kariery nie zrobi
).
Kiedy słuchałam wypowiedzi "mistrzów" pomyślałam dlaczego oni uznają za pewnik, że Kapuściński konfabulował (traktują to z pobłażaniem), a przez myśl im nie przyjdzie, że uczeń Kapuścińskiego , czyli Domosławski także może konfabulować w celu zdobycia sławy ?
hajdi
Wysłany: Sob 16:56, 27 Lut 2010
Temat postu:
Czytałam już jakiś czas temu w 'Polityce' bardzo obszerne omówienie tej książki i też był pozytywny wydźwięk odnośnie tej książki.
Może jednak nie należy wieszać psów na autorze. Pamiętam, że pisano tam, że autor z wielką sympatią odnosi się do swojego bohatera.
Na pewno przeczytam tę książkę, aby wyrobić sobie własne zdanie.
DAK
Wysłany: Sob 15:29, 27 Lut 2010
Temat postu:
ans napisał:
........ gdyby w biografii zostały pominięte romanse Kapuścińskiego obraz byłby niepełny.
Dla pełni swojej facjaty w TV powinni przychodzić do studia z listą i zdjęciami swoich kochanek. A pełnię kunsztu aktorskiego pewnie ocenia się po liczbie udanych bądź nieudanych podbojów miłosnych.
Dobrze, że tego nie oglądałam - właśnie dawno stwierdziłam to co oni dzisiaj powiedzieli - konfabulacje i odmienne odbieranie rzeczywistości przez artystów (mistrzów do tego) jest u nich normą - "oni już tak mają", trzeba im to litościwie wybaczyć. Dlatego Śniadania Mistrzów odpuszczam sobie już od dłuższego czasu.
Czytając to co mówi sam Domosławski o Kapuścińskim w wywiadzie napawa mnie zdumieniem - pisze, że Kapuściński był niezwykle wrażliwy i ciężko znosił krytykę, a także bał się tej IV erpe, która zaciskała krąg wokół niego (w takiej sytuacji choroba mogła znacznie przyspieszyć). Jeśli więc ktoś mieni się przyjacielem, to czy za życia, czy też po śmierci zrobiłby coś czego przyjaciel by sobie nie życzył?
Dyskutujący o tej książce mówią, że może się ona stać dobrym zaczynkiem do dyskusji o literaturze faktu i warsztacie reporterskim. Nic nie stałoby na przeszkodzie, by fachowiec w tej dziedzinie (Domosławski) zmierzył się z tak postawionym problemem. Ale czy do tego potrzebne były informacje o kochankach, o stosunkach z córką. Tylko kto by kupił, gdyby tam smaczków skandalu nie było - garstka ludzi ze świata dziennikarskiego.
To fakt, że nie ma ludzi ze spiżu, tylko z krwi i kości. Ale krew krąży w żyłach, a kości obleczone są mięskiem i wyciąganie ich bez zgody zainteresowanego i jego najbliższych (a nawet pomimo sprzeciwu) nijak nie pasują mi do obrazu dobrych intencji autora.
Jeśli za życia Kapuściński chronił swoje prywatne życie, to i po śmierci przyjaciele są mu winni taką właśnie postawę.
hreczka
Wysłany: Sob 14:47, 27 Lut 2010
Temat postu:
ans napisał:
(...) Podobnie życzliwie ocenili współpracę Kapuścińskiego z Władzami PRL, bo "przecież to było jego państwo". (...)
To bardzo groźne i oportunistyczne stwierdzenie, bo
rozgrzesza wszystkich i za wszystko!
.
ans
Wysłany: Sob 13:49, 27 Lut 2010
Temat postu:
Oglądałam dzisiaj "Śniadanie mistrzów". Prowadzący Meller ponoć kończy czytać książkę Domosławskiego.
"Mistrzowie" chwalili pracę Domosławskiego
Twierdzili, że biograf pokazał prawdę o pisarzu i człowieku i ich zdaniem nie było to nieżyczliwe.
Uznali, że wdowa Alicja Kapuścińska nie powinna się oburzać,bo gdyby w biografii zostały pominięte romanse Kapuścińskiego obraz byłby niepełny.
To, że Kapuściński konfabulował uznali za normalne i wcale nie przynoszące mu ujmy ("bo utalentowani ludzie tak mają" ). Podobnie życzliwie ocenili współpracę Kapuścińskiego z Władzami PRL, bo "przecież to było jego państwo". Książkę napisaną przez Domosławskiego oceniają bardzo wysoko.
Trudno mi się odnieść do ocen "mistrzów", nie czytałam przecież tej biografii. Wydaje mi się jednak, że pisanie o sprawach intymnych Kapuścińskiego kiedy żyje jego żona i zapewne też inne osoby "wmieszane" nie jest eleganckie, ani sympatyczne.
"Mistrzowie" uważają, że "wszystko jest na sprzedaż". Sami jednocześnie przyznają, że praca Domosławskiego (ucznia i przyjaciela Kapuścińskiego ?) jest wykorzystywana politycznie, każdy znajduje w niej to co jemu jest wygodne dla lansowania swoich tez.
multilatek
Wysłany: Czw 19:15, 25 Lut 2010
Temat postu:
Zgadzam się z tym. Przed chwilą słuchałem na TOK FM rozmowy Bratkowskiego z Teresą Torańską i byłem cały zdziwiony sporem jaki toczyli. Nie było tam wiele o UBecji ale trochę o przynależności do partii. Jeżeli dziś zarzuca się ludziom działającym tak jak Kapuściński, że mieli legitymacje to trzeba być ignorantem i nie znać zupełnie czasów, o których się mówi. Torańska wydała kilka pozycji opartych na rozmowach z ludźmi z partyjnego świecznika i wiedziała who is who. Współpracowała kiedyś z autorem tej niekoniecznej książki więc broniła go ale niezręcznie i nieprzekonująco. Bratkowski zapowiedział proces o naruszenie dóbr osobistych.
Mimo wszystko powtarzam. Nie będzie trzęsienia ziemi. Nie powstrzyma się pismaków pragnących zarobić na dawnych znajomych. I nie zrobią oni na tym kariery. Im mniej o tym się mówi tym lepiej.
DAK
Wysłany: Śro 23:22, 24 Lut 2010
Temat postu:
multilatek napisał:
Kto zna książki Kapuścińskiego wzruszy ramionami, a kto nie zna to nie przeczyta i tego paszkwilu. Dziwię się wdowie, że próbowała powstrzymać wydanie książki. Była bez szans i niepotrzebnie narobiła reklamy szmaciarzowi.
Może i masz rację.
Ale jeśli jest tak jak pisze Bratkowski
Stefan Bratkowski: Zdemaskować reportera
(a nie mam podstaw by jemu nie wierzyć), to chyba nie można takiej postawy wzruszenia ramionami oczekiwać od najbliższych jego przyjaciół i żony. Jak pisząc biografię można omijać wiedzę od jego najbliższych długoletnich przyjaciół, a nawet unikać z nimi kontaktu.
Poza tym to nie chodzi tylko o samego Kapuścińskiego, ale o coś więcej - o sprzeciw pokazywania historii tamtych lat (a ta historia na losach poszczególnych ludzi się opiera, na ich motywach i uwarunkowaniach) w świetle zdrajców, konfidentów, SBeków, tchórzy i szpiegów oraz karierowiczów.
multilatek
Wysłany: Śro 21:50, 24 Lut 2010
Temat postu:
DAK napisał:
Na tym podłym przykładzie widoczna jest cała kwintesencja uzasadnienia, dlaczego tak ważne było przerwanie tego potworka IV erpe.
Bo nie Kaczorów się bałam i tego co oni mogli mi zrobić, bo mnie mogli g… , ale tego co porobili z ludźmi małego formatu, a jak widać takich jest niemało.
To prawda ale nie sądzę żeby autor książki o Kapuścińskim przeszedł do historii. Amatorów dopisywania swego nazwiska do nazwisk wielkich w narodzie było już wielu. Nikt już zapewne nie pamięta tych, którzy szkalowali Jasienicę i Kołakowskiego. A kilku ich było. Jacyś pomyleńcy nakręcili film obrzydzający majora Sucharskiego, ponoć było to konieczne. Współczuję naiwniakowi, który wyłożył na to pieniądze.
Kto zna książki Kapuścińskiego wzruszy ramionami, a kto nie zna to nie przeczyta i tego paszkwilu. Dziwię się wdowie, że próbowała powstrzymać wydanie książki. Była bez szans i niepotrzebnie narobiła reklamy szmaciarzowi.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin