www.spotkania.fora.pl

ans

[link widoczny dla zalogowanych]

hajdi

Ktoś bardzo dowcipnie w liście do Gazety sparafrazował to wszystko co dzieje się wokół katastrofy. Ktoś to potem swoimi słowami napisał na fsk, a Ty Ansiu nam to tu skopiowałaś.
Podejrzewam, że jeszcze więcej takich parodystycznych tekstów powstanie Smile

ans

Tak, pokazywałam to co znalazłam na fsk , a ponoć ludzie w mailach dostawali. W tym artykule GW jest podobna myśl, ale tekst obszerniejszy i jak dla mnie dowcipniej napisany. Very Happy

Daga

Słyszałam dzisiaj, ze Antoś Macierescu powinien wyjaśnić ta zagadkę Wink

A od siebie dodam, ze nalezałoby zrobić kilka ekshumacji i wyjaśnić sprawę tych rzekomych wybuchów Wink

i porównać przyczyny śmierci z dokumentacją Wink

Inny świat

Od wielu lat zajmuje mnie przypadek Titanica. Po ostatnich badaniach okazało się, że panujące warunki atmosferyczne były wyjątkowe. Czyste, rozgwieżdżone niebo, ocean jak stół gładki, silny spadek temperatury w bardzo krótkim czasie, spowodowany "wsunięciem" się zimnego powietrza pod warstwę ciepłego a to z kolei było przyczyną miraży, zmieniających całkowicie obraz widziany przez obserwatora. Nie można było określić linii horyzontu, bo niebo zlewało się z oceanem odbijającym rozmigotane gwiazdy. Te warunki spowodowały, że marynarze na bocianim gnieździe zobaczyli górę lodową w ostatniej chwili a kapitan statku "Californian" do końca twierdził, że widziany przez niego statek nie był Titanikiem tylko znacznie mniejszym statkiem parowym. Sygnalizatorzy na obu statkach nie mogli się porozumieć, bo myliły im się nadawane sygnały alfabetem Morse'a
z rozmigotanymi gwiazdami na horyzoncie. Na te szczególne warunki zwrócił uwagę kapitan statku płynącego z Nowego Jorku do Europy a także świadkowie, którzy katastrofę przeżyli.
Wyjątkowa pogoda tu i tam, niekorzystne zbiegi okoliczności w niebywałej ilości, chęć popisania się Linii i konstruktorów statku z jednej strony a z drugiej dowalenie Tuskowi i pokazanie kto jest lepszy w obchodzeniu rocznic patriotyczno-martyrologicznych.
Jedna tylko różnica dzieli te dwie katastrofy:
TITANIC był sprawnie kierowany przez odpowiedzialnego i doświadczonego kapitana, doskonale przygotowany do podróży a załoga szanowała regulamin, zasady i obyczaje panujące na morzu.
Lot TU-154 był tego przeciwieństwem.
Tyle i tylko tyle.

Daga

Dlatego własnie IŚiu:) że sprawa TITANICA była jasna i oczywista, ludzie naśmiewają sie, ze nie ma to jak badanie Macierescu.
Z jasnej prostej rzeczy potrafi on zrobić absurd do potęgi.

ans

Ja słyszałam wypowiedzi pewnego badacza sprawy Titanica wg którego kapitan tego statku do czasu tej katastrofy był "dzieckiem szczęścia", któremu wszystko się udawało i trochę zlekceważył zagrożenie.. Wybrał drogę północną przed którą ostrzegano , że mogą być góry lodowe, zrezygnował z posadzenia obserwatora na bocianim gnieździe.. Jednym słowem mógł uniknąć katastrofy gdyby nie uwierzył , że prowadzi "statek niezatapialny".. Mówiono także, że Titanic był budowany pospiesznie, użyto w nim gorszej jakości śrub.. Wszystko z powodu wyścigu między armatorami (najszybsze przepłynięcie).
W przypadku Smoleńska też rozpoczynał się wyścig do fotela prezydenckiego. Niemało więc analogii.

Inny świat

Historia pokazuje dobitnie, jak kończą się przesadne ambicje np. imperialne Coś w tym jest. Więcej, lepiej, wyżej, dalej, szybciej. To nie tylko sztandarowe hasło Olimpiad : citius, fortius, altius ale zagarnianie przestrzeni, pięcie się w górę, w głąb, przerost luksusu nad treścią, żądzy władzy nad predyspozycjami itp. Upadły po kolei i dość szybko imperia portugalskie, hiszpańskie, brytyjskie, rzymskie, radzieckie a wcześniej rosyjskie. Wspaniały statek miał być naj... pod każdym względem. Prawda, że oszczędzano na stali (gorszej jakości nity, cieńsze blachy) a nie żałowano na marmury, mahonie, kryształy, drewno tekowe. Jednej rzeczy nie przewidzieli konstruktorzy - zalania więcej niż 4 przedziałów wskutek np. kolizji z innym statkiem. Zderzenie z górą zalało 6 ale o tym nikt nie pomyślał. Nie do pomyślenia było takie zderzenie a właściwie otarcie burtą na długości 90 metrów i to z górą lodową. Drugi siostrzany statek pływał sobie 20 lat ale o nim na ogół sza. Były katastrofy morskie, które pochłonęły jednorazowo więcej ofiar np. Gustloff ale w tej katastrofie otoczka była szczególna: rozgłos, reklama, luksus, znamienici pasażerowie.
Gdyby prezydencki samolot spadł w drodze np. do Brukseli albo na Litwę być może nie byłoby takiego wrzasku, że "polegli zdradzeni o świcie" .
Pewnie, pisząc te słowa, jestem przesadną optymistką, bo tak czy inaczej braciszek - troll woziłby się okrakiem na trumnie brata - prezydenta wymachując zardzewiałą szabelką, pochodnią i wieńcem, wołając "zwyciężymy" i wygrażając nieprawdziwym Polakom, że on im jeszcze pokaże, niech no tylko wygra.
Mam nadzieję, ze tego nie doczekam i taka świetlana przyszłość nie będzie mi dana. AMEN

pacyfek

Zajrzałem na fsk. Znalazłem tam post "miedzianej", który zawiera tekst skopiowany z sieci. Tekst jest krótki i zwięzły:

W sieci krąży taki tekst...
"Obchodzimy setną rocznicę zatonięcia Titanica. Wbrew temu co pokazują w polskojęzycznych multipleksach, czy w powtórkach reżimowej TV przebieg katastrofy wyglądał zupełnie inaczej. Niezależnym badaczom znane są następujące fakty: - obecność armatora i chęć pobicia rekordu prędkości na pokładzie w żaden sposób nie dowodzi naciskom wywieranym na kapitana statku.
- brak jest dowodów stwierdzających obecności armatora na mostku kapitańskim w dniu katastrofy.
- komisji badającej katastrofę nie przekazano wraku statku.
- dwóch wybitnych naukowców twierdzi że nie jest możliwe, aby góra lodowa mogła zatopić tak wielki statek.
- góra lodowa mogła zostać wyprodukowana w sztucznych warunkach, aby odwrócić uwagę od prawdziwych przyczyn katastrofy. Niezależni naukowcy potwierdzają że wykonanie takiej góry jest wykonalne.
- nierzetelnie przeprowadzone sekcje zwłok nie pozwalają stwierdzić
jednoznacznie że ofiary utonęły, lub zmarły w wyniku hipotermii.
- pominięto zeznania świadków, twierdzących że żyjące jeszcze ofiary
dobijali harpunami wielorybnicy.

Wobec w/w wątpliwości należy stwierdzić że katastrofa ta była niczym innym jak dobrze ukartowanym zamachem. Należy przypomnieć że wpływy z filmu inspirowanego "katastrofą" wyniosły prawie 2 mld USD zasilając budżet syjonistycznej organizacji jaką niewątpliwie jest Hollywood. Nasuwające się dalej wnioski są już tylko oczywistą oczywistością. Sam Titanic zatonął, ale prawda zatopić się nie dała."

(w sieci znalazł Andrzej Błaszczyk)

+ dla ratowania dusz naszych:
http://www.youtube.com/watch?v=Dl4ZogJOE0g&feature=related

ans

Post Miedzianej już wypatrzyłam i gdzieś już jest na naszym forum (w temacie skopiowane z fsk )
Niezmiernie jestem wdzięczna za próbkę wspaniałej twórczości "dla ratowania dusz naszych" Wink

Moim zdaniem naszych dusz już nic nie uratuje.. Znaleźlibyśmy się na tych pięknych obrazkach, gdyby nas znali tfórcy filmiku.

Inny świat

Wiele analogii jest wokół tych dwóch katastrof tylko jedna mnie przeraża: : STO LAT WAŁKOWANIA TEMATU, CO BYŁO PRZYCZYNĄ KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ.
Tam wiadomo - góra lodowa, tu wiadomo - mgła (albo Tusk i Putin). Ale chodzi o JEDNĄ I JEDNOZNACZNĄ przyczynę, bo to zamknęłoby dyskusję.
Ale tak nigdy nie ma, nie było i nie będzie.
Idąc, jadąc, lecąc, płynąc nie mamy nigdy 100% pewności, że dotrzemy do celu. Nie myślimy zazwyczaj o tym i bardzo dobrze. Musi dojść do zbiegu niekorzystnych okoliczności, aby doszło do wypadku, katastrofy. Ślisko, słabe opony , zardzewiałe elementy (Hania - ty wiesz, co), deszcz, niewyspanie, idiota jadący z naprzeciwka, rozlany olej itp. itd. Może być wszystko na raz a może być tylko jedna przyczyna, choć w dochodzeniu rozważa się wszystko. Co było tą kroplą, która przelała kielich?
Niech ofiary oby katastrof spoczywają w pokoju bez wyciągania z grobów i z dna morza, bez przeszukiwania wraków i wyławiania pamiątek. STAŁO SIĘ!

Piosenkę zespołu Lady Pank "Zostawcie Titanica, nie wyciągajcie go, tam ciągle gra muzyka..." należałoby grać od rana do wieczora dziś i każdego 10 dnia miesiąca.

kszzzz

Do tych wszystkich przyczyn trzeba jeszcze dodać - szczęście albo pecha... Jak się ma szczęście, to mimo nie wiadomo jak złego splotu zdarzeń i okoliczności nie wsiądzie się na przykład do feralnego samolotu albo w ostatniej chwili kupi się na niego bilet, mimo ze planowało się lot następnym samolotem - za godzinę lub pojedzie się inną niż zwykle trasą...
Pamiętam jak w czasie, kiedy jeszcze studiowałam spadła z dachu duża prostopadłościenna bryła twardego lodu, wagi ok. 2kg. Do dziś pamiętam ten chłód, który poczułam, kiedy przeleciała o milimetr od mojej twarzy, zanim rozbiła się na chodniku w tysiąc kawałków... Gdybym była o krok bliżej...